niedziela, 6 grudnia 2009

Dilo- Waheira


Hmmm... Wspominałem juz na blogu kilka razy, że obecny rok bije całokowicie na głowę poprzedni. Zdanie to wydaje się banalne do momentu, gdy posłuchacie mojej dzisiejszej propozycji. Ten album to dowód, który potrafiłby skazać rok 2008 na kare śmierci... No i do tego album, który wywraca mój wstępny tegoroczny ranking...

A rzecz rozchodzi się o album Dilo pt. Waheria, który został wydany przez baaaardzo zacny label o nazwie Igloo Rec., w którym swoje prodkcje wydają takie tuzy ja Butane czy Mujuice. Dilo, to pseudonim Argentyńczyka Juana Franco Di Lorenzo, który nagrywa także pod pseudonimem Elephant Pixel. Jego produkcje ukazywały się do tej pory w między innymi w takich wydawnictwach, jak Telegraph, Einmaleins, LessIzMore, Esperanza, Adjunct, Minus, Unfoundsound, Soma, co oznacza, że ten człowiek ma naprawdę talent. Waheria jest tego najlepszym dowodem...

Dilo- Waheira

No a muzyka na tym albumie, to to czyściutki i zajebiście klarowny 90% minimal z domieszką niesamowitego IDM'u (Bleach, Walking On the Thin Ice). Rzadko zdarza się, żebym polecał coś juz po pierwszym przesłuchaniu, ale jeśli chodzi o tę płytę, to uczucie obcowania z arcydziełem wystapiło już w trakcie pierwszej minuty pierwszego utworu. Nie jest to na pewno muzyka, która ma za zadanie bujać i ruszać dupskiem, ale moim zdaniem zamiarem autora było stworzenie tła do kontemplacji. Każda z kompozycji trwających- jak przystało na minimal- po 6 i więcej minut (z wyjątkiem jednej), składa się z kilku, znakomicie zespolonych warstw. To minimal tylko z nazwy, bo tak naprawdę mamy w tym przypadku do czynienia z misterną konstrukcja, która nie ogranicza się do użycia paru hipnotyzujących elementów. Najlepszym dowodem na to jest utwór An Iceberg And A Caribou (Sebastian Cohen Remix), gdzie subtelny motyw perkusyjny sprawia, że odlatuję...

Spójrzmy prawdzie w oczy. Gdyby ta płyta nie była tak zajebista, to nie zamieszczał bym jej o tej godzinie i w dodatku po imprezie. Ta płyta proklamowała we mnie stan wyjatkowy, którym nie mógłbym się z Wami nie podzielić, choćby o 4.30 nad ranem.

Brak komentarzy: