poniedziałek, 9 lutego 2009

Reklama dźwignią handlu


Nastał kryzys, firmy oszczędzają na wszystkim, szczególnie na reklamie, a rozpoczął się złoty czas dla firm PR, które doradzają w jaki sposób najefektywniej zaprezentować swoją markę. Nie wiem czy z rad kogokolwiek korzystał ten przedsiębiorca, ale jeśli tak, to pomysł na reklamę miał ten ktoś przedni...

Zdjęcie na górze to jedna strona ulotki, która otrzymałem dziś na ulicy Długiej w Krakowie. Zdaję sobie sprawę, że lombard, to specyficzne przedsiębiorstwo, ale chyba nie aż tak, żeby reklamować je w tak prymitywny sposób. Przecież ta ulotka nie wywołuje zainteresowania ale śmiech. To zdjęcie mógłby zrobić każdy i chyba każdy poczekałby na to, aż fotografowany obiekt nie będzie w żaden sposób zasłonięty. A tu? Sami widzicie. W ogóle zastanawiam się, czy coś takiego jak lombard trzeba reklamować, a co za tym idzie czy tego typu działanie nie jest wywalaniem pieniędzy w błoto.

Akurat tego typu reklamy nie wywołują u mnie innej reakcji niż śmiech. Ale w Krakowie, a zapewne w innych miastach też, można doświadczyć technik, które wywołują głównie uczucie zażenowania. Właśnie zażenowany się czuje widząc na płycie rynku Pana Piwko czy starsze panie z dziecięcym wózkiem reklamujące restaurację U Babci Maliny, albo przechodząc obok mężczyzn trzymających drogowskazy do punktów sprzedających sprzęt GSM. Nie jest to zażenowanie wynikające z widoku tych ludzi, ale z tego, że ktoś/coś ( zapewne jakaś firma PR ) wpadła na tego typu pomysły i zatrudniła do ich wykonania zapewne ubogich. Być może jestem przewrażliwiony na tym punkcie, ale jest to naprawdę jedna z najbardziej irytujących mnie rzeczy w tym mieście ( kapitalizmie? ). Reklama może i jest dźwignia handlu, ale nie musi być najprostszą i najprymitywniejsza wajchą.

Skoro jesteśmy przy temacie reklamy, oto jedna z moich ulubionych. Niektórzy pewnie powiedza, że to dopiero jest prymitywizm...

Brak komentarzy: