wtorek, 5 stycznia 2010

Marcel Knopf - Dusty Dance


Pozostańmy jeszcze na chwilę w minionym 2009 roku... Prawie w każdym poście pisałem jaki to on nie był genialny, ile to znakomitych płyt nie wyszło, jakie to świetne single się nie ukazały. Ten post to kolejna jego gloryfikacja.

Pretekstem do komplementów jest pierwszy długogrający album Marcela Knopf'a- młodego, niemieckiego producenta, którego pod swoje skrzydła przygarnął Niklas Worgt, bardziej znany jako Dapayk czy Marek Bois. To właśnie sumptem labelu Mo's Ferry Productions (dziecko Worgt'a) ukazał się album Dusty Dance, któremu chciałbym poświęcić kilka zdań.

Marcel Knopf - Dusty Dance


W niektórych recenzjach autorzy zarzucają tej płycie chaos, bałagan i brak spójności (patrz Soundrevolt), jednak dla mnie najlepszym słowem określającym Dusty Dance to eklektyzm, który bardzo w muzyce lubię. Marcel Knopf nieustannie żongluje stylistykami, sprawia, że każdy kolejny numer zaskakuje. Są tu i house'owe sztosy (patrz That Shit, Cazy About), są deep-house'owe wywijacze (znakomity Dusty Dance z genialnymi wokalem i saksofonem), tech-house'owe momenty (patrz Skinny Bitches) i wreszcie spokojne i nastrojowe zakończenie, na które składa się najpierw Take a No, a później mój osobisty faworyt czyli Leave It Alone z wokalem Evy Padberg.

Marcelowi Knopf'owi należą się wielkie brawa za umiejętność stworzenia tak różnorodnego, ale jak dla mnie spójnego albumu, z którego każdy może wybrać coś dla siebie (oczywiście walory tej płyty odkryje się dopiero po przesłuchaniu całości). Osobne wyrazy uznania za doskonałe wokale, które nadają tym produkcjom specyficzny lekki kształt. Daję 8 na 10.

P.s. Marcel Knopf wraz z Dapayk'iem zagrają pod koniec stycznia w poznańskim SQ. Ciekawe kiedy podobna impreza będzie mieć miejsce w Krakowie...

Brak komentarzy: