piątek, 19 marca 2010

Peter van Hoesen - Entropic City


Mój apetyt na tę płytę rósł już od pewnego czasu, a swoje apogeum osiągnął jakiś tydzień temu podczas przesłuchiwania jubileuszowego miksu nagranego przez Peter van Hoesen'a dla bloga mnmlssg. Miksu co tu dużo mówić znakomitego...

A jaka jest płyta? Ciężka, duszna, mechaniczna, trochę IDM-owa, ale przede wszystkim spójna i... zajebista. Muszę przyznać, że dzieło tego młodego belgijskiego producenta wprowadziło w moim pokoju tak dobry klimat, jak nie przymierzając pierwsze domowe odsłuchanie najnowszego albumu Panth'y du Prince. Albumy te choć różnią się od siebie tak bardzo, to jednak łączy je jedna rzecz, mianowicie pomysł, a co za tym idzie spójność. Paradoksalnie brzmi w tym kontekście tytuł albumu, znamionujący chaos i nieporządek.

Peter van Hoesen - Entropic City

Płyty van Hoesen'a słucha się trochę jak DJ'skiego setu- jest hipnotyzujący wstęp, długie rozwinięcie, które swój punkt kulminacyjny osiąga przy utworze Terminal i trwa aż do Quartz #1 i następujące po nim zakończenie. Jeśli ktoś szuka na tej płycie ozdobników i melodii rozcieńczających gęstą techniczną zawiesinę, to ich nie znajdzie. Na szczęście!!! Belg może od tego momentu uchodzić za wzór, jak z minimum z zrobić maksimum. Jeśli tak będzie brzmieć techno w XXI wieku, to o kondycję tej muzyki nie ma się co martwić.

Brak komentarzy: