Wszystko co dobre szybko się kończy. Nie inaczej było w przypadku wypadu do Moładawii. 10 znakomitych dni, które zlały się w jeden nieprawdopodobny. A teraz szara polska rzeczywistość...
Tradycyjnie kilka nieuporządkowanych uwag:
1. Jeśli na Ukrainie żyje się ciężko, to co mam powiedzieć o trudnościach życia w Mołdawii? Wszystko oprócz wina droższe niż w Polsce, a pensje... lepiej nie mówić.
2. Mołdawskie łąki- najpiękniejsza zieleń jaką widziałem.
3. Strach ma wielkie oczy. Bałem się, że wyjazdowa ekipa będzie słaba, a była genialna.
4. Kiszyniów- jedyne normalne, na europejskim poziomie miasto w Mołdawii. Jego niespieszne zwiedzanie z piwkiem w ręku mogłoby trwać dwa razy dłużej.
5. Pojedź do Moładwii (a dokładnie do Soroki), a zobaczysz dlaczego nie lubisz Romów.
6. Mołdawskie drogi- lepiej nie mówić.
7. Mołdawskie wino- przepyszne.
8. Piwo Kiszyniowskie Blonde- od tej pory chyba moje ulubione. Nie tylko z sentymentu.
9. Jak nie posmarujesz nie pojedziesz. Bez łapówek na granicach podroż trwała by o kilka godzin dłużej.
10. Naddniestrze- nie wiem, jak taka pokraczna forma państwa może w XXI wieku nadal istnieć.
11. Oczywiście nie obyło się bez start. W konsekwencji mocnej imprezy część ubrań zostawiłem na samym południu Mołdawii. Na szczęście za jakiś miesiąc je odzyskam.
12. Lwów wieczorną porą miażdży. Kraków się nie umywa. Trzeba się tam kiedyś wybrać na 3-4 dni.
13. Najważniejsze. Po tym wypadzie muszę stwierdzić, że Mołdawianki to najpiękniejsze kobiety na świecie. Uroda + ubranie= MIAZGA. Teraz jedyne, co dodaje mi otuchy, to perspektywa wyjazdu na Audioriver :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz