Często zdarza mi się klasyfikować muzykę nie pod względem gatunku, rodzaju czy jakości, ale z uwagi na jej zastosowanie. Np. muzyka do zasypiania, biegania, chodzenia po mieście, słuchania przed imprezą itp. Jako że ostatnio zapoznałem się z najnowszą płyta Sebastienna Telliera pt. Sexuality zacząłem się zastanawiać nad idealną muzyką do TYCH rzeczy...
Płyta wyżej wspomniana ukazała się w lutym 2008 roku, ale nie wiedzieć dlaczego usłyszałem ją dopiero kilka dni temu. Gdyby stało się to wcześniej to pewnie uznałbym ja za jedną z najlepszych płyt minionego roku. A tak cóż.. Ale wracając do muzyki. Sexuality jest albumem świeżym, ciepłym, zwiewnym, pościelowym i na pewno nadającym się do Tych rzeczy ( szczególnie kawałek Kilometer ). Gatunek? Dla mnie coś pomiędzy chilloutem, downtempo, gitarkowym graniem a świetnym disco. Właściwie słuchając tej płyty nie skupiam się na tekstach, bo muzyka jest na tyle dobra, że nic innego się nie liczy. Plus okładka- minimalistyczna, sugestywna, po prostu ładna.
Dla porównania proponuję sprawdzić twórczość pana ukrywającego się pod pseudonimem Kenny G.
Zróbcie mały test. Puśćcie jeden z tych kawałków i zamknijcie oczy.... Jakie wizje? Ja mam tylko jedną: "Noc. Na zegarze 23.30. Włączony telewizor. W prawym górnym rogu znaczek telewizji TELE5. W lewym górnym rogu- czerwone kółeczko. Akcja. Typowa amerykańska blondynka z dużymi piersiami ogarnia się na łóżku z baldachimem, w basenie lub w jakimś ciemnym miejscu z niewiadomego pochodzenia, umięśnionym facetem. W tle saksofon Kennego G". Jakoś dziwnie mi ię zdaje, że przy tak "romantycznej" muzyce może człowiekowi przejść ochota na cokolwiek.
Jeśli macie wybór wybierzcie Sebastiena Telliera i jego Seksualność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz